niedziela, 2 czerwca 2013

Mała rzecz o dużej kupie


Dziś seria książek zdecydowanie dla dzieci, ale zanim o tym koniecznie muszę nawiązać do wcześniejszego rozbierania.

Po ponownym przeglądaniu kart książki mój wzrok na dłużej zatrzymał się na "Dziewczynce z zapałkami". Poprzednim razem analiza tej baśni nie została przeze mnie odpowiednio zauważona. Tym razem naszła mnie refleksja, która mogłaby być myślą przewodnią Willi Śmiesznotki: czytaj, czytaj i jeszcze raz czytaj dziecku. Ogromna liczba rodziców, ba! - zbyt wielka rzesza nauczycieli! - nie czyta. Nie sięgają po literaturę dorosłą, bo to zbyt nudne, małowartościowe, czasochłonne. A do tego wszystkiego nie pozostawia żadnego namacalnego śladu, który świadczyłby o czytaniu. Coś w stylu: Przeczytałem. Było, minęło. I co mi z tego pozostało. Tożsamo podchodzą do "książeczek dla dzieci", które, w ich mniemaniu, oprócz treści wizualnej nic nie wnoszą. Kolosalna krótkowzroczność dorosłego ponownie daje o sobie znać...

Nie odchodząc od tematu, powracam do dziewczynki w łachmanach, którą uśmierciła jej naiwna wiara w urzeczywistnianie marzeń. Stojąc na deskach teatru jako kilkuletnia dziewczynka i wcielając się w bohaterkę wykreowaną przez Andersena, płakałam. Płakałam nad losem trochę młodszej literackiej koleżanki. I nie dlatego, że wymagał tego scenariusz. Baśń nie była mi obojętna, utożsamiałam się z dziewczynką, czułam jej strach, zimno i zamarzające na rzęsach łzy. To było zwykłe dziecięce odczuwanie, którego bym nie poznała, gdybym nie miała kontaktu z literaturą. Odkurzony tekst wywołał EMOCJE. I to kolejny element świadczący o konieczności czytania najmłodszym. Dla odkrywania uczuć warto sięgać do wielkich baśniowych słów. Jeśli nie dla nas samych, to dla nich. I może nie od razu ujrzymy strach, miłość, przerażenie, łzy. To wykiełkuje po latach, wyjrzy z podświadomości. To tyle słów wtrącenia. Powracam do sedna, czyli:

Małej rzeczy o dużej kupie.

Pernilla Stalfelt, która jest autorką serii książek dla dzieci "Bez tabu" pochodzi ze Szwecji. I za to kocham ten kraj. Za literaturę dla dzieci: prostą, codzienną, bez kamuflażu. Bezwstydną w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Bo taka literatura dla dzieci powinna być: bezwstydna. Zażenowanie jest cechą dorosłych o czym nie zawsze pamiętamy. Ale o kupie ciąg dalszy. "Mała książka o kupie" nie jest jedyną pozycją stworzoną przez autorkę, ale chyba najbardziej szokującą polskie społeczeństwo. Kiedy udałam się w poszukiwaniu całej serii do punktu znanej sieci sprzedającej książki, musiałam prosić o pomoc obsługę. Przeszukałam wszystkie regały na dziale dziecięcym: książka po książce, na koniec okazało się, że to pozycje zbyt kontrowersyjne jak na ten dział i zostałam skierowana ku poradnikom. Konsultantka, która mnie obsługiwała udzieliła mi również informacji, że zostało to przeniesione na prośbę klientów, którzy byli oburzeni swobodnym dostępem do "tych rzeczy". No tak. Bo przecież dziecko kupy nie widziało!

A ja wam powiem, drodzy zawstydzeni, kupa dla dzieci jest bardzo ważna. Ważniejsza nawet od zabawy! Przed oczami mam przedszkolaki, które głośno oświadczają, że idą kupę. A spróbuj nie usłyszeć! O kupie dzieci wiedzieć trzeba! Ale zabawa zaczyna się po, kiedy dowiadujesz się z ilu części była zbudowana, co przypominała i jakiej faktury była. Pernilla przedstawia cały atlas kup: kupa-kiełbaska, kupa-śrubka, kupa-szyszka. Ale przede wszystkim opisuje ją jako naturalną część bytu człowieka i zwierząt. Ogląd i opis kup zwierzęcych również tam odnajdziemy...  A jak!

Przedszkolak chce dzielić się tym, co widzi, ale dorośli często mówią: STOP. Nie chcesz o niej rozmawiać, bo to trąci obrzydliwością. Wstydzisz się rozmów o kupie, wstydzić się będziesz rozmów o dojrzewaniu, seksie. A maluch pójdzie szukać odpowiedzi u innych źródeł. Od kupy się wszystko zaczyna... Czas przełamać stereotypowe myślenie i przewartościować tematykę rozmów z dzieckiem, które wstydu uczy się od dorosłego. "Mała książka o kupie" została przez czterolatki przyjęta z wielkim zainteresowaniem, a co najważniejsze: policzki im się nie rumieniły. A ile toaletowych historii przy tym powstało... :)

Warte polecenia są również rozważania o miłości (bo tak trudno czasami powiedzieć "kocham"), o śmierci (co dzieje się z Zygmuntem, muchą i innymi stworzeniami), o przemocy, strachach (tak bardzo lekceważonych), o włosach (o tragedii ich mycia i rozczesywania) i w końcu o życiu.







5 komentarzy:

  1. Do kanonu kupowego trzeba dodać książkę "O małym krecie, który chciał wiedzieć, kto mu narobił na głowę"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam i widziałam, ale tylko przez chwilę. Zajrzę do niej na pewno i... przetestuję na maluchach :)

      Usuń
  2. "Twoje prawa-ważna sprawa"również warta przeczytania;) Jej główne przesłanie to:każde dziecko ma prawo być kochane!!!Pozdrawiam "ciociu";)

    OdpowiedzUsuń
  3. My nocnikowanie powoli zaczynamy... ale Mi stara się sygnalizować już jakoś kupę (14 miesięcy). Koniecznie musimy nabyć tę książkę! Dla mnie temat kupy nigdy nie był tabu, czasem spotykało się to z krzywym spojrzeniem, ale cóż poradzić. :) Kupa czy pierdzenie to naprawdę ważne sprawy, dotyczy to w końcu każdego, nie rozumiem więc czemu tak bardzo ludzie się tego wstydzą..

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie temat "kupy" jest dość intrygujący dla mojej 5 letniej córki.Wszelkie zabawy z misiami i lalkami,które obowiązkowo muszą zrobić kupkę są na topie niemal codziennie:)Bąki też wydają się dla niej bardzo atrakcyjne...

    OdpowiedzUsuń