sobota, 1 czerwca 2013

Na powitanie "Bajki rozebrane"

Witajcie w Willi Śmiesznotce!

Postanowiłam w końcu podzielić się moją pasją z tymi, którzy mają dzieci lub zamierzają je mieć. Z pedagogami, wychowawcami, rodzicami. Rzecz  ma dotyczyć dzieci tych nieco młodszych: przedszkolaków.

Jestem filologiem polskim z wykształcenia i pasji, z powołania: przewodnik milusińskich. Pracuję w przedszkolu, w którym zamiłowania czytelnicze i kulturowe łączę z edukacją kilkulatków. Jestem wyznawcą pedagogiki Janusza Korczaka i o moim guru pewnie niejednokrotnie przeczytacie w odwrócony sposób: mniej naukowy, bardziej życiowy i codzienny.

A co właściwie odnajdziecie na moim blogu? Recenzje książek dla dzieci i o dzieciach. Propozycje zabaw ruchowych i manualnych. Informacje o miejscach i wydarzeniach ciekawych. Kilka biblioterapeutycznych porad. A wszystko sprawdzone, przetestowane, wiarygodne. Posty dla aktywnych, niewypalonych, bezgranicznie ufających temu, co robią.


Na początek "Bajki rozebrane" czyli rzecz o tym, co czytamy dzieciom.




Niewiele z nas zdaje sobie sprawę z tego, że w słowach tkwi prawda, która trafia do podświadomości dziecka, a po latach zostaje otrzepana z kurzu. Rodzice i nauczyciele czytają bajki i baśnie, ponieważ pobudzają wyobraźnię, wzbogacają czynny słownik dziecka, uczą koncentracji. Nie zawsze zwracają uwagę na to, jak dziecko reaguje na dany tekst. Po latach okazuje się, że to małe dziecko, dziś dorosłe, pamięta z dzieciństwa tekst tej jednej jedynej bajki. Utożsamia się z nią, ale tak naprawdę nie wie dlaczego. Katarzyna Miller i Tatiana Cichocka wyjaśniają treść znanych i ponadczasowych bajek i baśni. Każdy symbol, schemat i postać zostają obdarte ze sztywnej skóry. I powstaje nowa literatura dla... dorosłych.

Rozbierając pierwszą baśń ("Kopciuszek") zaczęłam się zastanawiać, czy nie pomijać ich podczas edukowania swoich (przedszkolnych) dzieci. Szybko jednak porzuciłam tę myśl, a to za sprawą "Śpiącej królewny", która uświadomiła mi, że chciałam zrobić to, co zrobili rodzice pięknej dziewczyny: przykryć kloszem bezpieczeństwa, skazując tym samym na nieudolność, niewiedzę, maminsynkowatość. Para królewska to nikt inny, jak chuchający na swe pociechy dzisiejsi rodzice, którzy myślą, że ochronią maluchy przed całym złem tego świata. A im mniejszy klosz, tym większa krzywda.

Poza wspomnianymi bajkami autorki rozbierają również: "Calineczkę", "Czerwonego kapturka", "Alladyna", "Małą syrenkę", "Jasia i Małgosię", "Brzydkie kaczątko". A wszystko poprowadzone w formie luźnej rozmowy, przez co czyta się w zastraszającym tempie. Może na zachętę fragment:

T: Warto przy okazji wspomnieć, że tych wersji jest wiele. W bardziej pierwotnych Kopciuszek wcale nie przypomina świętej.
K: Niemniej powszechnie znamy, niestety, jedynie taką wersję. W niej Kopciuszek nie gada ze wiele, nie dyskutuje, nie odchamrywuje swoim złośliwym siostrom, z pokorą i uśmiechem znosi każdą poniewierkę, nigdy się nie złości.
T:Wiadomo, złość piękności szkodzi... Nie ma co, modelowa z niej dziewczyna. W dodatku ciągle siedzi w domu i pracuje, pracuje, pracuje.
K: Czy to nie ideał kobiety? Nie lata po sklepach, nie wydaje pieniędzy, nie zajmuje się sobą, nie ma nawet jednej porządnej kiecki... Mam wrażenie, że ta wersja  Kopciuszka przyjęła się tak dobrze u nas, bo żyjemy w katolickim chrześcijaństwie.
T: Biblia przecież mówi: "błogosławieni cisi, ubodzy duchem"...
K: I "ostatni będą pierwszymi". To oczywiście wielkie spłycenie tego, o co chodzi w Biblii, bo tam mowa jest o czystości duchowej i prostocie, a nie niewolnictwie, podporządkowaniu się i zaprzeczaniu sobie. To już patriarchalna manipulacja. Po prostu łatwiej rządzić kimś, kto jest cichy i posłuszny, godzi się z niesprawiedliwością. Dlatego tak się wciąż u nas wychowuje dziewczynki: bądź, dziewczynko, grzeczna i miła, a na pewno cię jakiś książę weźmie. Zauważy cie w tym kącie, gdzie sobie dziergasz albo coś czyścisz. Nawet nie musisz być najładniej ubrana...
T: Oj, musisz. Bo ten książę wszak nie przy tym piecu i w łachmanach ją wypatrzył, a kiedy przyjechał z pantofelkiem, to mimo wszelkiej miłości wcale jej nie poznał w jej zwykłych szmatkach...

Z bajek można się dowiedzieć uniwersalnych prawd, które w okresie dzieciństwa bytują na poziomie marzeń, w życiu dorosłym zaś na poziomie rzeczywistości. Baśnie dla dzieci i dorosłych? Coś w tym jest, pod warunkiem, że nie zdradzimy dzieciakom prawdziwej warstwy. Zostawmy ją na później. A sami odnajdźmy swoją ulubioną bajkę z dzieciństwa i rozbierzmy ją.

4 komentarze:

  1. Świetna recenzja! To będzie chyba mój ulubiony blog. Powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witamy kolejną blogerkę. Zapowiada się bardzo ciekawie. Takiej tematyki brakowało na internetowym rynku. Brawo i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. no to ja juz jestem częstym gęstym gościem :) a za tą ksiązka musze się rozejrzeć.

    OdpowiedzUsuń